czwartek, 28 listopada 2019

W1; Temat: NOWA, cz. 5

18 stycznia, sobota, 7 miesiąc pobytu w strefie Sary

Dziś wyjątkowo zostaję w bunkrze nocnym podczas posiłków. Gwes od czasu do czasu daje mi coś do jedzenia. Strasznie mi się nudzi, bo jestem tam sama, podczas gdy inni spędzają czas w bunkrze dziennym. Nagle słyszę zgrzyt drzwi. Do bunkra nocnego weszła wysoka osóbka z rudymi lokami. Claire.
- Bardzo boli? - Spytała mnie. To było dość głupie pytanie. Oczywiście, że bardzo bolała. Nadal walczyłam z bólem, ale nie tak intensywnym jak na początku.
- Wytrzymuję jakoś. - wzruszam ramionami. - po co przyszłaś?
Uniosła brwi.
- A skąd taki wniosek, że coś chcę? - spytała się mnie.
- Jak ludzie tu wchodzą podczas dnia zawsze mają jakiś powód. Inaczej strażnicy by ich tu nie wpuścili.
Claire podchodzi do mnie i siada mi na łóżku.
- Chcę pogadać. Z tobą. - powiedziała, podwijając nogi do góry.
- O czym?
- O Schopaz.
Na dźwięk organizacji syczę głośno i rozglądam się wokół, czy na pewno nie ma w pomieszczeniu strażników. Wstaję z łóżka, chwytam ją zdrową ręką i ciągnę w kierunku części łazienkowej.
- Co ty ro.... - spytała mnie, podczas gdy popchnęłam ją za prysznice.
- Domyśl się. - syczę i odkręcam kran w prysznicu. Rozlega się dźwięk wody walącej o dno. - Niedawno przed twoim przybyciem zamontowano to kamerę, która nagrywa też dźwięk. - Po chwilowym zastanowieniu okręcam jeszcze trzy krany. Hałas się zwiększa. I dobrze.
- Przez to, że mam kontakty, wiem, gdzie są i jakie są kamery.
- Wiedziałam, że jesteś w to wplątana. - powiedziała Claire. - Domyśliłam się. Kontynuując, chcę dołączyć do Schopaz.
Serwuję jej jeden z moich strasznych uśmiechów. Dawno się tak nie uśmiechałam. Ale czy ona myśli, że to takie proste?
- Chyba żartujesz. Dopiero tu trafiłaś! Ja jestem tu pół roku i dopiero za trzy tygodnie uda mi się dołączyć. Trzeba mieć spore doświadczenie, kontakty, a nawet pieniądze.
Nie chcę jej zniechęcać, ale to przed nią długa droga. Ale i tak jestem zaskoczona. Mi dopiero miesiąc po pobycie tutaj udało się dowiedzieć, że jest coś takiego jak Schopaz.
- Co proponujesz? - spytała. - Proszę, doradź mi.
Wzdycham. Dociera do mnie, że woda leci stanowczo za długo.
- Znajdź Gwesa. On powie ci, co masz robić. Jest już od dwóch miesięcy członkiem Schopaz.
Pokiwała głową.
Zakręcam krany.
*******
Zbliża się wieczór i jak zwykle, wśród więźniów rozpoczyna się wieczorna rutyna. Łazienka, przebranie się, pranie ubrań i sen.
Siadam na swoim łóżku i przecieram oczy. Od mojego ostatniego posiłku trochę sobie pospałam. Sięgam ręką pod poduszkę i wyjmuję moją koszulę nocną. Przypominam sobie, co z nią zrobiłam i wzdycham. No nic, tu mogę chodzić jak żul.
Z racji tego, że moich sąsiadów po lewej nie ma, przebrałam się, stając tyłem do innych więźniów. Gdy założyłam koszulę westchnęłam drugi raz, ciężej. Nie dało się nie zauważyć obdarcia materiału, tak, że z przodu moja koszula nocna sięgała mi do połowy długości ud.
- Pomóc? - Usłyszałam znajomy głos. Odwracam się. Claire. Ma w ręce żelazne nożyce, zapewne z kuchni.
- Hm? - Nie wiem w czym. Claire podchodzi do mnie i schyla się. Obcina mi koszulę nocną tak, że na całej długości, nie tylko z przodu, są do połowy długości ud. Pasek, który ucięła, Claire sprawnie skręca i postały w ten sposób sznurek wiąże mi wokół talii.
- No. Dużo lepiej. Wzięłam nożyce, aby ostrzyc włosy, ale ty bardziej ich chyba potrzebowałaś. - zachichotała.
- Dzięki. - mówię. Dlaczego Claire była dla mnie miła? Za co?

Licznik; 544 słowa.

Temat dobiegł końca
Następny rozgrywa się 3 tyg później (w opowiadaniu).

niedziela, 17 listopada 2019

W1; Temat: NOWA, cz. 4

17 stycznia, piątek, 7 miesiąc pobytu w strefie Sary

Obudziła mnie woda kapiąca mi na twarz. Otworzyłam powoli obolałe oczy. Musiałam chwilę poczekać, bo miałam przed oczami rozmazany obraz. Po chwili jednak się wyostrzył i zobaczyłam, jak czyjeś kobiece ręce kładą mi mokry materiał na brązową skórę. Unoszę głowę. Moje oczy spotkają się z oczami tej nowej, Claire.
- Witam. - usłyszałam. - Tak długo spałaś, że myśleliśmy, że się już nie obudzisz.
Rzucam jej pytające spojrzenie.
- Dziś jest siedemnasty, Sararo. Byłaś nieprzytomna przez pięć dni.
Pięć? Aż tak długo? Miałam wrażenie, że  sytuacja z przed kilku dni zdarzyła się wczoraj.
Claire wstała i gdzieś odeszła.
Uniosłam się do pozycji siedzącej, uważając żeby nie poruszyć ranną ręką. Zdrową, na chwilę uniosłam wilgotny materiał, aby spojrzeć na oparzenie.
Rana mogła mieć wcześniej z pół centymetra, teraz, przez moją budowę komórek, skóra zrobiła mi się brązowawa na powierzchni około siedmiu centymetrów.
Rozejrzałam się wokół. Pierwsze, co zobaczyłam, to głowa Gwesa na mojej nodze. Musiał przy mnie zasnąć. Nie sądziłam, że kogoś będzie obchodzić mój marny los.
- Gwes. - odzywam się. Z mojego gardła wydobywa się raczej skrzek.
Unosi głowę. Ma podkrążone oczy.
- Sarara, jak się trzymasz? - spytał, stając obok mojego łóżka.
- A jak mam się trzymać? - wychrypiałam.
Uśmiecha się smutno.
- Przyniosę ci trochę wody. - gdy to mówi, dociera o mnie, jak bardzo miałam sucho w ustach.
Znika na chwilę. Ja rozglądam się wokół. Wszyscy się we mnie wpatrywali. Niektórzy szeroko otwartymi oczami ze zdumienia, inni ze współczuciem w oczach.
Gwes wraca i podaje mi szklankę kranówy. Biorę ją zdrową ręką i od razu wypijam połowę.
- Coś się wydarzyło ciekawego kiedy spałam? - mój głos prawie, że wrócił do normalności.
- Nic. - odpowiedział mi. - Dużo osób cię odwiedzało. Szczególnie ona. - wskazał głową na rudą dziewczynę w oddali.
- Claire. - wymamrotałam do siebie.
- A więc tak się nazywa? To nowa dziewczyna, którą przysłali na miejsce Elde?
Kiwam głową.
- A jak z... Sam wiesz czym? - pytam, ściszając głos do minimum.
Gwes ciężko wzdycha.
- Za dużo się działo w tym tygodniu. Proponuję zawiesić naszą działalność przynajmniej do lutego.
Nic nie odpowiedziałam. Miał rację. Nie możemy teraz szpiegować i kombinować, bo łatwo nas wyczają. Trzeba poczekać, aż wszystko ucichnie.
- Na razie skup się na zdrowieniu. - powiedział do mnie Gwes. - Na nic się nie zdasz, jeśli będziesz mieć coś z ręką. - Uśmiecha się. - Nie martw się, za jakieś trzy tygodnie wrócisz do robienia raportów i szpiegowania.
Gwes odchodzi i zostaję sama. Wypijam pozostałą wodę ze szklanki i stawiam ją na podłodze. Syczę z bólu, bo podczas tych ruchów poruszyłam chorą ręką. Muszę wyzdrowieć w te trzy tygodnie, bo za trzy tygodnie dołączam do Schopaz.


429 słów

poniedziałek, 4 listopada 2019

W1; Temat: NOWA, cz. 3

12 stycznia, 7 miesiąc pobytu w strefie Sary
Kontynuacja

Wpatruję się w faceta. Nagle zaczęłam się stresować. Co on dla mnie szykuje?
- Rusz się. Nie będę czekać do wieczora! - warknął na mnie. Ruszyłam się. Miałam nogi jak z waty. Podeszłam do faceta starając się, aby moje sztywne nogi i trzęsące się ręce nie ujawniły mojego zdenerwowania. To tylko pogorszyłoby sprawę.
Zastanawiałam się, co mnie czeka. Na pewno nie będzie to tylko krwawiący nos.
Odkąd tu jestem, cztery osoby zostały publicznie skatowane. Jedna osoba umarła, a pozostała trójka ma się dobrze.
Mila miała dziewiętnaście lat, jak ją wywlekli i pobili. Potem zabronili jej pomagać i dziewczyna się wykrwawiła.
Czasem właśnie tego w sobie nienawidzę. Tchórzostwa. Nie pomogłam Mili, bo za bardzo się bałam, jak wszyscy tu obecni. Chyba zasługuję na śmierć. I to tu, na środku, przy wszystkich. Niech mnie zastrzelą, nie chcę cierpieć.
Zamykam oczy. Co mi przypadnie?
Zastępca dowódcy złapał mnie za włosy tuż przy nasadzie i pociągnął w dół, zmuszając mnie, abym opadła na kolana.
- Niech to będzie nauczka za was wszystkich. - Dowódca wyciągnął z kieszeni zapałki. Czy on...? Jak tak, to znał moją moc i wiedział na co jestem podatna najbardziej.
Inny koleś chwycił moją rękę i wyprostował ją. Dowódca odpalił jedną zapałkę. Buchnął czerwono - żółty płomień. Wiedziałam, co się zaraz stanie. Pojawi się niewyobrażalny ból i oparzenia, najczęściej od razu trzeciego stopnia, jak to ze mną bywa.
Dowódca zbliżył zapałki do mojej ręki. Poczułam ciepło, potem gorąc. A potem ból. Zaczęłam krzyczeć. Przed oczami miałam czarne mroczki. A potem fala bólu się nieco osłabiła i mroczki znikły. Spoglądam na rękę. Widzę przez łzy czerwone bąble a w niektórych miejscach lekko zwęgloną skórę. Potem dowódca wyciągnął nóż i przebił mi je, przesuwając go szybkim ruchem po skórze. Wrzeszczałam z bólu. A potem nie czułam już nic.
*******
Obudził mnie ból. Miałam wrażenie, że mógł minąć dzień, a minęło dziesięć minut! Oczy miałam nadal załzawione, ale dociera do mnie, że leżę na moim łóżku. Jedną ręką, na wpół przytomna z bólu, wyciągam spod poduszki koszulę nocną, urywam kawałek białego materiału i zawijam wokół poparzenia wprost płacząc z bólu. Wyczuwam czyjeś ręce, które ściągają mi tkaninę z rany. Nie wiem, kto to był. Słyszę kroki i szepty. Po chwili ten ktoś wraca i przykłada mi tą samą tkaninę do oparzenia, tyle że nasiąkniętą chłodną wodą. Poczułam ogromną ulgę, ale nadal widzę ciemność. Próbuję coś dostrzec, ale daję sobie spokój i odpływam.

392 słowa
<Dalszy ciąg nastąpi>