Siedziałam skulona pod dużym dębem. Było to jedno z niewielu drzew, jakie zostały w tej części strefy. Kilka miesięcy temu prawie wszystkie zostały wykarczowane, aby nie zasłaniały agentom szponu więźniów i żeby zawsze mieli ich na oku.
Byłam jako jedyna na dworze. Czułam na sobie wzrok agentki Vii.
Zwykle możemy wychodzić na spacery raz na jakiś tydzień, ale mi wolno co kilka dni, za ,,dobre sprawowanie", lub za to, że nie sprawiam problemów. Postarałam się o to, mimo mojej wielkiej nienawiści do Szponu i agentów. Postarałam się tylko dlatego, aby obserwować.
Z podwórka mogłam zobaczyć agentów wychodzących z pomieszczenia doświadczalnego albo wchodzących do baraków. A potem powiadomić odpowiednich ludzi. Czasem zdarza mi się podsłuchiwać rozmowy na korytarzach, albo przeszukiwać pomieszczenia, do których nie wolno było nam wchodzić. Mam spostrzegawcze oczy i dobrą pamięć do kodów od niektórych drzwi.
Agentka Via poruszyła się. Spojrzałam na nią. Miała na sobie kaptur i okulary przeciwsłoneczne, mimo że było pochmurnie.
- Wracamy. - powiedziała do mnie zimno.
Schowałam ołówek, którym szkicowałam do kieszeni i zamknęłam notatnik. Uniosłam się i pozwoliłam odprowadzić się agentce do samego baraku. Gdy znikła, otworzyłam notes i wyrwałam kartkę z rysunkiem naszkicowanym przed chwilą. Przedstawiał on jeden z pierwszych bunkrów, jakie mijaliśmy. Z drugiej strony, przedstawiał on dziwny układ linii i kresek. Nasz kod. Składam ją kwadrat. Wchodzę do bunkra, w którym śpimy. Wszyscy razem, dziewczyny i chłopaki. Liczne łóżka są położone równolegle i w rzędach. Nikogo tu nie ma, wszyscy są w bunkrze dziennym. Przechodzę przez sypialny bunkier i niewidocznym ruchem wsuwam rysunek do metalowej ramy jednego z łóżek. Łóżko Gwesa. Dzisiejszy raport. Chwytam klamkę od metalowych drzwi i wchodzę do kolejnego bunkra, który był połączony z sypialnym. Natychmiast uderza mnie gwar osób w środku. Jak zwykle siadam pod ścianą. Na stole leży miska zupy przeznaczonej dla mnie. Spoglądam po pozostałych osobach. Prawie wszyscy się śmieją i rozmawiają. Tylko niektóre jednostki, takie jak ja i Gwes, trzymają się z boku. Jednostki, które nigdy nie zapomną zła tego miejsca. Spuszczam wzrok. Końcówki mojego warkocza zanurzyły się w zupie. Przerzucam warkocz na plecy. Chwytam plastikową łyżeczkę i zabieram się za jedzenie.
Tego dnia też był spokój. Nic nie zapowiada się na to, że ktoś zostanie zabrany dziś w nocy.
Po kolacji każdy poszedł do baraku sypialnego. Moje łóżko stało pod samą ścianą, jako trzecie w rzędzie od rogu. Na pościeli leżała szara piżama. Wszyscy zaczęli się przebierać. Nie było żadnej łazienki, nie licząc rzędu umywalek, kibli i trzech prysznicy. Wszystko razem. Nigdy nie można było liczyć na trochę prywatności. Zdjęłam pod kocem czarne spodnie i włożyłam spodnie od piżamy. W tej części łóżek byłam jedyną dziewczyną. Otaczali mnie sami faceci. Nie było jednak nigdy źle, bo zawsze przebierałam się pod kocem. Założyłam szarą, podobną do mojej, piżamową koszulę i poczłapałam na bosaka do umywalki. Umyłam się w towarzystwie innych dziewczyn (chłopcy i mężczyźni zawsze przepuszczali dziewczyny i kobiety pierwsze).
Usiadłam na łóżku i poskładałam moje spodnie. Moje ubranie wypada wyprać. Chwyciłam ubranie i przeszłam pomiędzy łóżkami do jedynej wolnej umywalki. Teraz wypadła kolej mężczyzn na mycie się, jednak żaden nie warknął do mnie, że złamałam zasady ustalone przez naszą społeczność. Wzięłam do ręki szare mydło i zaczęłam pocierać je o ubranie.
- Sararo. - usłyszałam głos dochodzący z umywalki obok mnie. To Gwes.
- Chm? Czytałeś to? - spytałam. Kiwnął głową.
- Mam jednak informacje od innego źródła, które mówią o tym, że dziś w nocy zostanie zabrana jakaś dziewczyna. Na jakiś specjalny eksperyment. Zachowaj czujność. - mówi i odchodzi, nie czekając na moją reakcję.
Odkręcam wodę i płuczę koszulę. Ktoś zostanie zabrany. Mogę to być ja. Zakręcam kran.
Wróciłam do łóżka i powiesiłam mokre ciuchy na metalowej rurce od mojego łóżka. Panuje tu taki zaduch, że do rana powinny wyschnąć. Położyłam się do łóżka. W tej samej chwili czas na mycie minął i światło zgasło, a w baraku zapanowały egipskie ciemności. To może być moja ostatnia noc tutaj. Może za kilka godzin moje męczarnie się skończą, choć nie tak jak chciałam. Zasypiam, pogrążona w myślach.
<Gwes? Zdecyduj, czy to na mnie ma wypaść>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz