W nieużywanej, zniszczonej sali eksperymentalnej...
- Naprawdę jest taka niezwykła? - spytał podejrzliwie facet, zwracając się do Wayne`a.
Na twarzy naukowca pojawił się sztuczny uśmiech.
- Zobaczy pan.
Obcy facet obejrzał dokładnie sale eksperymentalną. Wszystkie ściany pokryte były grubą warstwą lodu. Temperatura w tym pomieszczeniu była o wiele niższa niż w innych. Wszystkie stoły i przedmioty walały się zmrożone na kość po podłodze. Na probówkach i szkle widać było warstwy szronu. Podłoga była śliska od rozmrożonego lodu i wody. Cała sala eksperymentalna wyglądała jak lodowa jaskinia.
- I to ona zrobiła? - zapytał obcy facet.
- Tak. - powiedział Wayne. - Miesiąc temu.
- Jak to możliwe? - gość popukał w warstwę lodu na ścianie. - Ten lód powinien się już chyba rozpuścić. A tu skała.
- Lód, który wytwarza ta dziewczyna może mieć różne temperatury i twardość. Dlatego nada się do dzisiejszego eksperymentu.
Gość uśmiechnął się szeroko.
- Ach tak.
W bunkrze nocnym...
Ukryliśmy strażnika w bunkrze z zapasami żywności i schowaliśmy się w bunkrze nocnym. Panowały w nim ciemności, bo wszystkie drzwi były pozamykane, a nie było tam okien i była pora ciszy nocnej. Razem z Gwesem chowaliśmy się za wielką komodą z ręcznikami, którą wstawili całkiem niedawno. Na wypadek, jakby ktoś wszedł.
- Źle, że to zrobiłeś. - zganiłam go. - Przez to będziesz mieć kłopoty. Najpewniej będą mnie szukać.
Gwes milczał.
- Idź, Gwes. Zostaw mnie samą. - powiedziałam. - Idź do swojego łóżka i udaj, że byłeś tam cały czas i już dawno śpisz.
- A ty?
Milczałam przez kilka minut. Odezwałam się dopiero po chwili.
- To nieuniknione. I tak tam trafię, jak im na mnie zależy. Gwes... Ja postaram się przeżyć.
Spojrzał na mnie. Widziałam w ciemnościach zarys jego twarzy.
- Już podjęłaś decyzję, prawda? Nie odwiodę cię od niej? - spytał mnie.
- Raczej nie.
Chłopak westchnął i odszedł się położyć. Ja zrobiłam to samo. Ale nie spałam. Czekałam aż po mnie przyjdą.
Do tej pory byłam poddana badaniom i dwóm eksperymentom. Mój trzeci eksperyment, który miał odbyć się dwa miesiące temu, nie został przeprowadzony. Z mojej winy. Badania były przeprowadzane kilka dni od trafienia tutaj. Badali ci krew, moce, organy wewnętrzne, spisywali wagę i wzrost. Nie było to szczególnie straszne. Ale mój pierwszy eksperyment...
Polegał na zbadaniu mojej odporności na ogień. Wsadzili mnie do komory z piecami na minutę, a potem wyciągali, jak byłam poparzona. Na oko niepoważnie, lekko, w rękę, ale potem było jasne, że ktoś taki jak ja może nawet umrzeć od małego ognia. To dlatego, że moja skóra była zbudowana ze specjalnych komórek, które potrafiły wypuszczać moją energię przez otworki w nich i zamieniać na żywioły. Jednakże, tylko na wodę, wiatr, ziemię, lód i śnieg. Były jednak takie żywioły, na które byłam bardzo podatna przez moją budowę komórek. Był to głównie ogień i ognio podobne, ale jeszcze prąd elektryczny, co odkryli znacznie później, na drugim eksperymencie. Tak. Razili mnie prądem o małej mocy. To był drugi raz, kiedy prawie umarłam.
Trzeci eksperyment miał odbyć się miesiąc temu. Zostałam zabrana zaraz po śniadaniu. Pamiętam, że mówiono mi wtedy o jakimś eksperymencie przekazywania mocy. Nie załapałam od razu, o co chodziło. Wprowadzono mnie do sali eksperymentalnej numer trzy, w której najdziwniejszym przedmiotem było płaskie łóżko pokryte niebieską matą, podobne jak u lekarza. W sali był Wayne, strażnik, który mnie przyprowadził i jakiś wysoki, dziewiętnastoletni chłopak o rudych włosach i czerwonych oczach. Po chwili dowiedziałam się, o co tak naprawdę chodziło w tym eksperymencie. Poznałam straszną prawdę. Miałam zajść z nim w ciążę. Pamiętam, że się strasznie darłam, że nie chcę, i żeby dali mi spokój. A chłopak zbliżał się do mnie krok po kroku z uśmiechem na mordzie. Byłam strasznie spanikowana. Do pomieszczenia wbiegło dwóch nowych strażników i w trójkę mnie trzymali za ręce, żebym siedziała nieruchomo. Od rudzielca o czerwonych oczach dzielił mnie metr. I pamiętam, że w momencie, w którym próbowali mnie położyć płasko na łóżku, moja moc zaczęła szaleć naokoło. Wiatrem odrzuciłam wszystkich mężczyzn, którzy wtedy przy mnie byli i wypuściłam lód, który zamroził wszystko naokoło. Ostatnie, co pamiętałam z tego dnia, to strzykawka, którą ktoś wbił mi w szyję. Obudziłam się w moim łóżku w bunkrze nocnym. Pamiętam, że było koło południa następnego dnia. Byłam przerażona i roztrzęsiona. W mojej głowie słyszałam tylko jedną myśl; ,,zrobili to?". Odpowiedź na to pytanie poznałam kilka dni później. Udało mi się ukraść listę osób w strefie i eksperymentów, na które ich poddano. Były też zapiski, czy dany eksperyment udał się czy nie. Szybko dotarłam wzrokiem na moje imię i nazwisko. Było tam, figurowało na trzecim miejscu od góry. Sara Noavel. Moje serce zabiło mocnej. Było tam zapisane, że byłam poddana badaniu wstępnemu i dwóm eksperymentom. Dwóm! Czyli trzeciego nie przeprowadzali. Czułam wtedy nieopisaną ulgę. Udało mi się wytrwać. Byłam na dwóch eksperymentach i przeżyłam.
Usłyszałam, jak drzwi do bunkra otwierają się. Otworzyłam oczy. Nadal była noc. Nadal czekałam, aż po mnie przyjdą. Przez kilka godzin myślałam o przeszłości tutaj. Usłyszałam kroki zbliżające się do mojego łóżka. Nie jeden. Dwóch.
To trwało tylko chwilę. Poczułam, jak coś wbija mi się w szyję. Igła. No tak. Poprzednim razem sprawiałam kłopoty, bo nie dotarłam tam na czas (Gwes mnie odbił) i teraz podjęli odpowiednie kroki. Poczułam jak ich łapska zaciskają się na moich rękach i talii. Chwycili mnie i podnieśli do góry. Zobaczyłam tylko zarysy ich twarzy w ciemnościach, które coraz bardziej się rozmywały. Nie walczyłam. Jak już powiedziałam do Gwesa; to naprawdę nieuniknione. Dziś zrobią ze mną, co chcą. Gdy zasypiałam, myślałam o Gwesie, który pewnie nas w tej chwili obserwował.
Godzinę później...
Słyszałam jakieś głosy. Nie mogłam pojąć o czym gadają, bo umysł miałam jeszcze otępiały od środka usypiającego. Chciałam otworzyć oczy, ale moje powieki były takie ciężkie... Nagle poczułam, jak ktoś świecił mi lampką w oczy. Skrzywiłam się.
- Już jest przytomna, panie Blaze.
Otworzyłam powoli oczy. Ujrzałam tego Wayne`a, który zawsze prowadził moje eksperymenty, oraz obcego gościa. Miał opaloną skórę, czarne, poplątane włosy, ciemne okulary i garnitur, który wyglądał jak prosto ze sklepu.
- Nazywasz się Sara, prawda? - uśmiechnął się do mnie. Miałam ochotę go udusić. Niestety, jeszcze miałam niedowład kończyn po środku usypiającym. - Gdy spałaś, całą cię dokładnie obejrzałem.
Zdusiłam szloch. Co on widział?
- Nadasz się do naszego eksperymentu. Słyszałem, że jesteś dzikuską. Pokazywali mi bałagan, jaki narobiłaś w sali numer trzy.
Sala numer trzy. Poprzedni eksperyment. Mam nadzieję, że nie chcą go powtórzyć.
- Nie smuć się, to będzie coś kompletnie innego niż poprzednio. - powiedział naukowiec Wayne i posłał mi fałszywy uśmiech.
Moje ciało było już w normie. Mogłam poruszać palcami u nóg. Teraz się zorientowałam, że nie miałam butów, a spodnie i koszula nocna były założone niechlujnie. Czyli jednak. Rozbierali mnie. Poczułam się bardzo skrzywdzona. Miałam ochotę się rozpłakać. Czyżby dawna miła i naiwna Sara wróciła na ten moment? Nie. Nie, nie, nie. Zacisnęłam ręce w pięści. Jestem silna. Mam gdzieś, co mi robią. Jedyne, co muszę zrobić, to przeżyć.
- Dzisiaj będziemy łączyć twoje DNA z DNA kogoś innego.
Uniosłam brwi.
- Chcemy sprawdzić, czy uda nam się wyhodować komórki, które będą pochodzić od ciebie i nie będą wrażliwe na ogień, czy prąd. Kiedy spałaś, pobraliśmy już od ciebie materiał genetyczny.
Gapiłam się na faceta imieniem Blaze.
- Ach, nie przedstawiłem ci go. - powiedział Wayne. - To Pan Blaze, klient.
- Klient? - wymamrotałam. Jaki klient? Czyżby coś kupował?
- Tak. Gdy nam się, uda, pan Blaze kupi te komórki.
Spojrzałam na niego posyłając mu jedno z moich najbardziej przerażających spojrzeń.
- Po co ci one?
- To już chyba nie twoja sprawa. Poza tym, nie jesteś już nam potrzebna. Agenci zajmą się tobą.
Poczułam, jak chwytają mnie za koszulę na ramieniu i siłą zmuszają żebym wstała.
W bunkrze nocnym...
Zostawili mnie samą w ciemnościach i wyszli, zamykając za sobą drzwi.
- Przeżyłaś. - odezwał się jakiś znajomy głos. Gwes.
- No. - walnęłam się na moje łóżko.
Prawie od razu zasnęłam. Chciałam zapomnieć o tym, co się działo w tej sali. Udało mi się.
<Następne opowiadania w tej wenie będą miały jeden temat>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz